Task & Process Mining
Czytaj więcej
„- Ile dziennie drzew potrafisz ściąć? – pyta sprzedawca pił spalinowych wielkiego jak dąb drwala.
– Nawet i 50! – z dumą odpowiada drwal, w końcu zna się na swojej robocie jak nikt.
– Sprawdź naszą najnowszą piłę. Zobaczysz, to nowa jakość pracy! – sprzedawca mocno wierzy w swój produkt.”
Myślę, że większość z Was zna dalszy ciąg tego dowcipu. Ale i tak napiszę, że po tygodniu rozeźlony drwal oddaje piłę:
„- Panie, do niczego. Więcej niż 40 dziennie nie da się ściąć! – zaskoczony sprzedawca bierze piłę i uruchamia zręcznym ruchem silnik spalinowy.
– O…! A to ona ma silnik!”
Dlaczego przytaczam ten dowcip? Jednym z największych wyzwań we wdrożeniach jest przekonanie użytkowników do zmiany przyzwyczajeń. Czasem wdrażamy FlowDog w firmach, w których ludzie pracują w taki sam sposób od kilku lat, nawet i kilkunastu. Oddajemy im naprawdę świetne narzędzie, które może usprawnić, przyspieszyć lub ułatwić pracę. I to jest dopiero połowa sukcesu – potem musimy przekonać ich do tego, żeby zaczęli z niego w pełni korzystać.
Ot, tak, dla ilustracji, dialogi z ostatniego tygodnia:
➡️ System generowania ofert sprzedażowych
– Wie Pan, ja i tak sobie te oferty z systemu drukuję i wkładam do segregatora.
– Ale dlaczego? Przecież to szkoda papieru, czasu…
– Tu w systemie są ułożone po nazwie klienta, a ja lubię mieć po numerze oferty.
– Ale tu przecież ma Pani taki przycisk „Sortuj”, o proszę – już są po numerze oferty.
– O…! To ja jednak nie będę drukowała!
➡️ System obsługi zamówień klienckich
– Ten system jest do niczego, strasznie dużo czasu idzie na przepisywanie zamówień.
– Jak to przepisywanie…? Skąd…? Dokąd…?
– No jak to skąd? Z żółtych karteczek.
– Ale skąd te zamówienia biorą się na żółtych karteczkach…?
– No bo jak dzwoni klient, to pracownicy muszą jedną ręką trzymać słuchawkę i wtedy nie mogą pisać na klawiaturze, więc piszą na żółtych karteczkach, a potem sobie przepisują.
– A myślał Pan, żeby kupić pracownikom zestawy słuchawkowe?
– O…! To świetny pomysł, bardzo usprawni nam pracę!
Często to, co decyduje o łatwości wdrożenia, to szczegóły, detale, drobniutkie niuanse:
– Czy analityk wychwyci te najdrobniejsze potrzeby klienta?
– Czy wdrożeniowiec dobrze przemyśli ergonomię użytkowania?
– Czy w efekcie użytkownik będzie miał do wykonania w jakimś miejscu 4 kliknięcia, czy może tylko 3?
I to jedno dodatkowe kliknięcie, niefortunny układ pól na formularzu albo nielogiczna nawigacja w systemie, mogą decydować o tym, czy produkt będzie zachwycający, tylko dobry, czy po prostu zadowalający. I czy użytkownicy potraktują go jak długo wyczekiwaną ulgę w pracy, czy też jak piłę spalinową z wyłączonym silnikiem.
Cały artykuł i jeszcze więcej ciekawych spostrzeżeń znajdziecie tutaj.